Czym jest przedpoście?
W kalendarzu liturgicznym obowiązującym dla nadzwyczajnej formy rytu rzymskiego w dzisiejszą niedzielę rozpoczął się okres tzw. Przedpościa, czyli czasu Siedemdziesiątnicy (Tempus Septuagesimæ).
Pierwsze wzmianki o tym okresie roku liturgicznego znajdujemy w sakramentarzu papieża św. Gelazego (492-496). Przyjmuje się jednak, że formalnie zatwierdził go i rozszerzył na cały Kościół papież św. Grzegorz Wielki (590-604), który określając ilość dni Wielkiego Postu na 40, ustalił równocześnie czas przygotowania do jego przeżywania począwszy od 70 dni przed Wielkanocą.
Przedpoście rozpoczyna się Niedzielą Siedemdziesiątnicy – łac. Dominica Septuagesima. Niekiedy niedzielę tę nazywa się Dominica Circumdederunt, od pierwszych słów Introitu z Mszy św. W polskiej tradycji spotykamy się zaś z nazwą – Niedziela Starozapustna. Niedziela ta przypada na 70 dni (10 tygodni) przed Niedzielą Wielkanocną. Kolejne dwie niedziele Przedpościa noszą nazwy: Niedziela Sześćdziesiątnicy – łac. Dominica Sexagesima, od Introitu: Dominica Exurget, Mięsopustna; Niedziela Pięćdziesiątnicy – łac. Dominica Quinquagesima, od Introitu: Dominica Esto mihi, Zapustna. Te dwie kolejne niedziele przypadają odpowiednio ok. 60 i 50 dni przed Niedzielą Wielkanocną. Okres Wielkiego Postu, rozpoczynający się od Środy Popielcowej, nosi więc odpowiednio nazwę – Tempus Quadragesimae (Czterdziestnica). Ponieważ Wielkanoc może wypadać najwcześniej 22 marca, a najpóźniej 25 kwietnia, dlatego też termin dla Niedzieli Siedemdziesiątnicy może przypaść między 18 stycznia, a 21 lutego.
O ile symbolika Wielkiego Postu, trwającego 40 dni odwołuje się do takiegoż okresu przebywania Pana Jezusa na pustyni, to symbolika Siedemdziesiątnicy wywodzona bywała od 70-letniej niewoli babilońskiej.
Zabawy i tańce w Przedpościu
W Kościele czas radosny upływa z okresem Bożego Narodzenia. Od niedzieli Siedemdziesiątnicy (starozapustnej, trzeciej przed Popielcem) milknie Gloria we mszy świętej, kolor szat liturgicznych jest odtąd fioletowy, na znak pokuty. Inaczej jest jednak jeszcze poza kościołem, w świecie. W tym czasie bowiem właśnie dochodzą do zenitu zabawy, festyny i wesołe maskarady. Polskie nazwy tych trzech ostatnich niedziel przed Popielcem: starozapustnej, mięsopustnej i zapustnej schodzą się z mianem tego okresu zabaw, który rozpoczął się po Bożym Narodzeniu i nazywa się krótko: zapusty.
Jak odnosi się Kościół do zabaw? Kościół nie zabrania bynajmniej zabaw godziwych, które są wyrazem radości i wesela. Przecież cała Ewangelia jest „wesołą nowiną”, często w Piśmie św. czytamy wezwanie do weselenia się. Stąd śmiało można powiedzieć: do duszy, w której jest pełnia łaski Bożej, nie ma dostępu smutek i ponurość. Święty Franciszek Salezy powiedział tak trafnie: un saint triste, c’est un triste saint – święty smutny to smutny (nieszczególny) święty. Przeto pobożność i świętość nie opromieniona uśmiechem, ale z miną wydłużoną, z czołem zachmurzonym i wzrokiem surowym, pobożność krytykująca drugich i skora do ciasnych sądów i potępień jest fałszywą pobożnością, więcej tam pychy i miłości własnej, niż ducha Bożego.
A zatem Kościół, którego słusznie nazywamy naszą Matką najlepszą, nie broni zabaw. Czuwa tylko, by te zabawy były zabawami dzieci Bożych. Ale niestety aż zbyt często ludzie bawiący się przekraczają granice godziwości i w rozrywkach szukają zaspokojenia niskich popędów zmysłowych: obżarstwa, opilstwa i rozpusty. Kościół podnosi głos przeciw tym zabawom, ponieważ one nie pomnożą radości życia, lecz przyniosą szkodę na ciele i na duszy.
Również i taniec należy do rodzajów ludzkiej zabawy. Lecz nie zawsze tak było. W starożytnych czasach pogańskich taniec wykonywany podczas świąt osobno przez grupy młodzieńców czy dziewcząt był wyrazem religijnej czci bożków. Wiemy też i z dziejów św. Jana Chrzciciela, że występowały na wschodzie także tancerki, które rozwiązłymi tańcami podniecały zmysły biesiadników. Rzymianie, w czasie panującej jeszcze surowości obyczajów, odnosili się z pogardą do tańców i spotykamy się u nich z takim zdaniem, że tylko szaleniec może tańczyć. Zwyczaj tańczenia parami mężczyzny z kobietą powstał zdaje się w wiekach średnich. Ten taniec był wyrazem rycerskiej dworskości i galanterii, z jaką pod postacią wytwornych ukłonów i zbliżania się rycerz wyrażał swoje zabiegi dla uzyskania względów swej „damy serca”. Ten sens tańca jest godziwy, bo zbliża młodych ludzi do siebie i przy tym poznaniu się pod okiem rodziców i starszych nakłania ich do zawierania związków małżeńskich. Można przy nich połączyć wstydliwość z delikatnością uczuć wobec płci przeciwnej. I tak być powinno przy każdym tańcu. Jeżeli taniec budzi zmysły do grzechu, przybiera barbarzyńskie formy, a nawet nie ukrywa bezwstydu w pozach tancerzy, to słusznie i koniecznie Kościół go potępia, a tańczący narażają się na ciężkie szkody nie tylko moralne ale i cielesne.
Biorąc udział w karnawałowych zabawach, bawmy się zatem godziwie, jak przystało na chrześcijan. Miarkujmy swoją swobodę powagą nauki Kościoła i głosem sumienia. – Ubolewając nad tym, że wielu chrześcijan o tych przestrogach zapomina, Kościół w tym czasie modli się o ich opamiętanie się.
Zabawy i tańce w Przedpościu
Okres od Trzech Króli do Wielkiego Postu nosi nazwę: zapusty lub karnawał. Określenie karnawał pochodzi prawdopodobnie od wyrażenia łac. carne vale; co znaczy: mięso żegnaj. Jest to czas wszelkiego rodzaju zabaw, widowisk, maskarad, wesołej pustoty. W Polsce ulubioną zabawą był kulig. Jest to jedyna w swoim rodzaju zabawa – mająca w sobie coś z szlacheckich zajazdów i średniowiecznych zawodów rycerskich. Początek kuligu sięga XIV lub XV wieku, kiedy zaczęło się rozwijać życie towarzyskie wśród szlachty polskiej. Nazwa pochodzi albo od wyrazu czeskiego koleg – czyli objeżdżanie kolejką, lub też od kuli drewnianej, którą zakończona była buława. taką buławę posyłano przed kuligiem od sąsiada do sąsiada, zwołując wszystkich na zabawę. Kulig rozpoczynał się wśród gwiaździstej nocy, i mkną przez gęstwiny leśne i śnieżne równiny. W dzień zabawiano się na wolnym powietrzu: urządzano szlichtady, młodzież popisywała się konną jazdą, robieniem bronią i innymi sztuczkami rycerskimi.
Ostatki
Wesoły nastrój karnawałowy wzmagał się w miarę zbliżania się końca zapustów, dochodząc do najwyższego napięcia w czasie trzech ostatnich dni słusznie nazwanych Szalonymi Dniami, Kusymi Dniami, Kusakami, Mięsopustem lub też Ostatkami. Na dworach szlacheckich urządzano w Ostatki wykwintne biesiady, huczne bale, a od czasu Augusta III wprowadzono włoską zabawę publiczną, zwaną maskaradą. W maskaradach brała udział dawniej tylko szlachta. Jak gdyby na pożegnanie mięsa raczono się w ostatnie dni zapustne, od tłustego czwartku począwszy, tłustymi potrawami, kiełbasą, bigosem, chrustem, pączkami, które w skromniejszych domach zastępowano racuszkami.
Jako pożegnanie i zakończenie dni zapustnych należy uważać: kazanie, zabijanie grajka i podkurek.
Kazanie odbywało się na dworach szlacheckich w ostatni wtorek około północy. Najdowcipniejszy z biesiadników przebierał się za księdza, wkładając koszulę niby komżę, wchodził na stół lub krzesło, okryte dywanem, niby na ambonę i prawił kazanie, pełne dowcipów, śmiesznych dykteryjek, komicznych błędów ku uciesze słuchaczy, wywołując wybuchy śmiechu.
Pożegnanie grajka znane jest na Kurpiach. W ostatni wtorek chwytają o północy przygrywającego grajka, sadzają go na taczce i wywożą na pole, gdzie go wywracają umyślnie. Równocześnie jeden z chłopaków wypuszcza ukrytego kota – co ma oznaczać ucieczkę od mięsa – a inny rozbija o grajka garnek gliniany z popiołem, niby go zabijając. W innych okolicach palono lub rozszarpywano bałwana, symbolizującego Bachusa, którego skazywano na śmierć za grzechy popełnione w czasie karnawału.
Podkurek jest to pierwsza postna potrawa, złożona z mleka, jaj i śledzia, którą wnoszą z wybiciem godziny dwunastej. Podkurek oznacza właściwie posiłek o świcie, kiedy koguty zaczynają piać, a że pierwsze śniadanie postne podaje się już po północy, a nieraz nad ranem, stąd nazwano je „podkurkiem”.
Na Litwie wnoszą w ostatni wtorek półmisek z pokrywą, którą podnoszą z uderzeniem godziny dwunastej. Z półmiska wylatuje wróbel, symbol mięsa, a zostają dwa śledzie.
Chociaż zwyczaje zapustne wychodzą powoli z użycia, wszędzie w Polsce przestrzegają dotąd ściśle, by o północy w ostatni wtorek zakończyć zabawy taneczne. Tak w domach prywatnych jak i na balach publicznych z wybiciem godziny dwunastej orkiestra przerywa muzykę choćby w pół taktu, na salę wnoszą śledzia, jako symbol postu, a rozbawione towarzystwo rozchodzi się do domu, nieraz i do kościoła, gdzie kończy się czterdziestogodzinne nabożeństwo, dla przebłagania za wybryki i swawole zapustne.